graf13 graf13
220
BLOG

BABCIA MARYNKA- Klechdy rodzinne

graf13 graf13 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Dzisiaj jest Dzień Zaduszny, chciałbym więc wspomnieć kolejne osoby, które już odeszły, jedenak Ich obecność w nas trwa. Wspomnienie jest noieco przydługie poprzez wprowadzenie, jednak proszę czytać cierpliwie- clou znajduje się w końcówce. Życzę ciekawych i budujących przemyśleń.

Babcia  Marynka             1964 

Moja Babcia Marianna urodziła się jako córka organisty. Zapewne w młodości była kobietą atrakcyjną, więc i nie dziwota, że wyszła za chłopaka postawnego i rezolutnego jakim był i pozostał do wieku sędziwego, mój Dziadek Józef. Właściwie, to można o Nim powiedzieć, że był człowiekiem światowym od samej młodości. Babcia Marianna próbowała więc „trzymać” małżonka trochę krócej, tym bardziej, że na świecie było już dziewięć dzióbków do wykarmienia, a dziadkowe „co nieco” za często się zdarzało. Dziadziu zarabiał pieniądze nie tylko jako poszukiwany i znający się na robocie cieśla, ale kochał także handel bydłem na jarmarkach. Pieniędzy więc w domu nie brakowało, jednak w żadnym wypadku podpity chłop nie może być domową podporą i autorytetem! Babcia więc zmuszoną była dbać o rodzinę po swojemu.

Ówczesne władze, krótko po pierwszej wojnie, chcąc powstrzymać galopującą inflację, postanowiły wprowadzić wymianę pieniędzy. Dziadek dowiedział się o tym trochę wcześniej, przyszedł więc do domu i pyta:

Słuchaj, Marynka, ma być zmiana pieniędzy, ty lubiłaś mieć trochę schowane,  przynieś to wymienię, bo możemy stracić...

Bój się Boga Józef, skąd ja mam mieć pieniądze, ty tyle chlejesz, a dzieciaki chcą przecie jeść... 

Przestał więc się chłop dopytywać. Po kilku miesiącach, gdy wszyscy zapomnieli o dewaluacji, Babcieńka pewnego dnia nieśmiało zagadnęła:

        Ty, Józef, mówiłeś kiedyś, że będą pieniądze zmieniać

?....

A czy tamte są jeszcze ważne?  

Patrzyła tak niewinnie, że nie mógł się Dziadek nawet na Nią obruszyć...

Bo wiesz, ja tam na górze miałam trochę schowane.

Wiesz w koszu od prania.

Tak na czarną godzinę.... 

Akurat ich syn, Piotrek, terminował za malarza, więc tym „trochę” dzieciaki wykleiły całą wygódkę i podobno jeszcze zostało. Gdy były w obiegu, to starczyłoby ponoć na kupno małego gospodarstwa!

Życie rodziny płynęło w miarę spokojnie, dzieci pozakładały w większości własne rodziny, ale Dziadkowie ciągle marzyli o zakupieniu dodatkowej ziemi. Nad Polską zbierały się wojenne chmury i pierwszego września zagrzmiało-

Wojna!

 

Babcia już nie migała się, tylko przyniosła swoje wieloletnie a ciche oszczędności i dołożyła do rodzinnych. Było tego ok. 20 tysięcy zł przedwojennych i z tym majątkiem udał się Dziadziu do dyrektora banku w Świeciu, a jednocześnie kolegi od kielicha z prośbą o zamianę pieniędzy polskich na dojczmarki. Dyrektor uspokajał kompana:

Nie bądź głupi, Józek, ta wojna to tylko trzy dni będzie trwała, a później wszystko będzie znów normalne, nasze!

Józef ty nie zamieniaj tego, bo będziesz żałował!

Za dobrą radę pewnie trzeba było się kielichem odwdzięczyć, jednak wojna się nie skończyła według prognoz bankowca i tymi przechowanymi banknotami handlowałem z kolegami 20 lat po wojnie, pewnie resztki jeszcze gdzieś leżą... 

        

Niespodziewanie szybko ósmy krzyżyk wszedł na babcine plecy, słabowała już nieboraczka, a Dziadkowi także mocno wiek doskwierał. Oboje staruszkowie przytulili się u swej córki Helenki i jej męża Janka. Wuja Jasiu (szwagrowie przezywali go Pietruszka, ponieważ z zawodu był ogrodnikiem), pozostawał niedowiarkiem co kolidowało z przekonaniami organiścinej córki. Jak zięć za bardzo dokuczył teściowej, ta się odgrażała:

Dzisiaj, ty Jasiu, sobie ze mnie kpisz, ale zobaczysz, jak ja już będę TAM, to tobie jeszcze pokażę!

        Oj, Babka, nie gadajcie głupotów, d...a po śmierci nie rządzi!

        Oj, Jasiu, głupoty to ty gadasz, ja uproszę i tobie pokażę!

No i zmarło się starowince w Jej ukochanym miesiącu kwiatów, w maju, miesiącu poświęconym Maryi.

 

Był rok 1964.

Po kilku spokojnie przeminionych miesiącach, pewnej nocy wuj zaczął się w łóżku bardzo kręcić. Szamotał się we wszystkie strony, aż obudził ciotkę. Ciocia Helena przestraszona niezwykłym zachowaniem się męża próbowała go obudzić. Wpierw pytała:

        Jasiu,.. Jasiu, co tobie?.. no obudź się, co z tobą się dzieje?

Wuj powoli przychodził do siebie, ścierał pot z twarzy, ale nie bardzo zamierzał podzielić się nocną przygodą.

        Nic, Hela, nic się nie stało.

Pewnie coś mi się śniło.Uspakajał...

Ale światło zostaw zapalone!

Był to środek nocy, więc zmęczenie całodzienne wzięło górę i oboje znów przysnęli, jednak nie na długo.

Ciotkę zbudziło jeszcze gwałtowniejsze przewracanie się mężna w pościeli, on chyba się musiał bronić w jakiejś bójce. Nie tylko rzucał się po całym łóżku, ale też charczał, jak gdyby był duszonym. Energiczne szarpanie przez Ciotkę otrzeźwiło go trochę, ale wyglądał okropnie, niby po potrąceniu przez jakiś pojazd, nie można było z niego nic wydobyć. Powtarzał;

        Później Hela, później...

 

Do świtu oboje już nie zmrużyli oka. Rano mężczyzna obmył się, ubrał trochę odświętnie i powiedział:

        Ja idę do lekarza, a ty weź rower i jedź do księdza.

        ?

Zapytaj się kto leży koło Babki.

A potem ci wszystko opowiem.

Tylko się pospiesz!

Rada nie rada, żonka wsiadła na rower i popedałowała kilka kilometrów do Polskich Łąk, do parafii.

Proboszcza zadziwiło nietypowe zainteresowanie parafianki. Poszperał po księgach, a że znał swych ludzi, to i coś niecoś więcej powiedział o babcinym sąsiedzie. Ponoć był to stosunkowo młody kowal, krzepki poza tym.

Po ciocinym powrocie Wujaszek był już w domu.

Lekarz zapisał mi parę dni zwolnienia i jakieś tam pastylki, ale co ty się dowiedziałaś? 

Kto tam leży koło Matki, dowiedziałaś się?

        Ano tak, dowiedziałam się, że to dosyć młody kowal.

Ciotka odpowiadała za wolno, więc chłop Ją poganiał-

        A jaki on był, nie wiesz przypadkiem?

        Ksiądz go pamiętał, to wysoki chudy chłop.

        Czarny?.

        Oj, Chyba tak i na bok się czesał.

        No tak! To byli oni!

   Co ty bredzisz? Jakie oni?... 

Ciotka nie mogła się połapać.

        Pamiętasz Hela?  

Babka zawsze mówiła, że mi udowodni jak jest, gdy się śmiałem, iż d...a po śmierci nie rządzi, no i dzisiaj do mnie przyszła!

        .....? 

 Co ty Jasiu bredzisz? 

Jak przyszła, przecież dawno pochowana?

A ja ci mówię, że Babka przyszła! Wpierw przyszła sama, jak leżałem,

 

„ ty mi ciągle dokuczałeś, ciągle ze mnie się śmiałeś, że d..a po śmierci nie rządzi, no to teraz masz, masz”

I zaczęła mnie okładać...

 

Z trudem szło Wujowi powracanie do nocnych koszmarów.

Ja próbowałem się zasłaniać, ale ona miała jakiegoś kija czy coś i tylko powtarzała:

 

„Uprosiłam Pana, żebyś wiedział czy d..a rządzi czy nie! A masz, a masz! Ja słaba jestem, ale pójdę po mojego sąsiada, a wtedy zobaczysz!”...

 

Opowiadanie przycichło.

        I wtedy mnie obudziłaś....

Ciotka nie mogła wydusić z siebie ani słowa, słuchała i patrzyła na zmienionego nocnymi przeżyciami chłopa. Dobrze pamiętała te mężowskie drwiny i matczyne odgrażania. Wuja popił herbaty i zaczął znów.

Jak zasnęliśmy po raz drugi, Babka znów przyszła, ale jak zapowiadała nie sama.

Przyszedł z Nią wysoki ciemny chłop, na czarno ubrany i wtedy się zaczęło... 

Okładali mnie we dwójkę, raz jedno trzymało, raz drugie!.

 W Pewnej chwili ten.. ten sąsiad, usiadł na mnie i zaczął mnie dusić... 

Myślałem, że już nie wstanę! No i znów mnie budziłaś.

Wtedy oboje zaczęli odchodzić, a Matka odwróciła się i zawołała:

 

„jak się nie zmienisz, to do ciebie wrócimy!”.

„Nigdy nie powiadaj, że d..a po śmierci nie rządzi”.

 

Jednak Wuj Pietruszka niedowiarkiem pozostał dalej!...

 

Tylko przestał kpić z życia pozagrobowego....  


graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości