graf13 graf13
217
BLOG

NIEPRAWNE MACIERZYŃSTWO- Klechdy rodzinne

graf13 graf13 Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

 

           BEZPRAWNE MACIERZYŃSTWO

 

Stojąca przy mym boku prawie od 50 lat dziewczyna w dniu dzisiejszym obchodzi swoje urodziny. Jednak tak nie miało być- przed 37 laty wszystko miało się zakończyć inaczej.

 

Przedwczoraj na portalu- pomorska.pl  spotkałem sążnisty list protestacyjny wspominający coś o panoszeniu się Kościoła w Polsce podpisany przez utytułowane „autorytety” moralne kraju bywające w czołówce wszelkich zadym antykościelnych. Czytując wypociny wszelkiej maści „zatroskanych o kondycję przeciwnika” czułem się oszukiwanym. Zawsze te wystąpienia mają taką wartość jak uwiarygodnianie się znanego Apostaty słowami „jak Boga kocham”. A więc żadną!

Mając za sobą bagaż doświadczeń przedstawionych we wszystkich mych wspomnieniach jaką mogę postawić opinię o sygnatariuszach wspomnianego listu?

 

Czy określenie „karły moralne” nie jest przypadkiem komplementem?

 

 

 Nieprawne macierzyństwo-  1974- 1980

 

Wracając z Mazur rozochoceni pięknem przyrody, ciepłem, dodatkowo wzmocnieni wypoczynkiem postanowiliśmy w następnym roku wybrać się nad Morze Czarne, na bułgarskie gorące plaże. Jednak stare, znane przysłowie mówi:

        Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi...

 

Anine zdrowie szwankowało już przynajmniej trzy lata wcześniej, w czasie początków ciąży z Olunią. Znany bydgoski ginekolog dr. H. sugerował nam wtedy, aby w trakcie koniecznej operacji zrobić także porządek z zaawansowaną ciążą rozwijającą się prawidłowo, pomimo choroby matki, Sugestywnie prorokował:

Proszę państwa, usuwanie tego torbiela nie obejdzie się bez uszczerbku dla przyszłego dziecka.

...

A nawet jeżeli urodzi się prawidłowo rozwinięte, to operacja może spowodować późniejsze wady rozwojowe.

...

Dziecko może być, przepraszam za słowo, nienormalne lub opóźnione w rozwoju.

 

Nie skorzystaliśmy z dobrej rady doktora- podobno specjalisty od macierzyństwa i Ania zdecydowała się żyjące już przecież dzieciątko normalnie urodzić.

Rehabilitacja pooperacyjna przebiegała planowo i bez komplikacji. Młody, silny organizm matki uporał się z chorobą i tylko z nadzieją należało oczekiwać na przyjście dziecka na świat.

Oczywiście naszego, kochanego dziecka.

 

W poniedziałek 2 grudnia 1974 urodziła się dobrze rozwinięta dziewczynka. To była opisywana wcześniej Olunia i z nią maleńką pojechaliśmy w 1976 r. na Mazury, które dały nam impuls do marzeń o wakacjach w cieplejszych stronach.

 

Kolejne lato, to z 1977, znów stanęło pod znakiem choroby żony i matki. Tym razem zapowiadało się niestety bardzo źle. Ania gasła w oczach, a żaden specjalista nie umiał zdiagnozować przyczyny. Szeptano jedynie po bokach, iż zapewne są to przerzuty…

Nawet zaprzyjaźniony z nami doktor Zygmunt K. znany ginekolog i wyśmienity diagnosta machał ręką na planowaną przez ordynatora operację:

        Czemuż to kobietę męczyć i narażać na zbędny ból...

Farmakologicznie przezwyciężymy...

Jednak szef oddziału, docent Ł. Podjął decyzję o terminie i składzie do operacji.

 

Nasza przyjaciółka z Ruchu, Janka D. pracowała z młodą, bo drugą, żoną docenta i próbowała prosić ją o wstawiennictwo u małżonka. Usłyszała odpowiedź:

        Znają pieniądze?

        Niech spróbują zapłacić!

 

Wysupłałem więc wszystko co było możliwe do osiągnięcia i z kopertą zawierającą 7 tyś. zł. usiadłem w przeddzień planowanego zabiegu przed gabinetem ordynatora.

Przesympatyczny starszy pan starał się bardzo dokładnie naświetlić  spodziewane efekty operacji, nie wspominając wcale o tajemnicy poliszynela, czyli zaakceptowanych już przez wszystkich leczących przerzutach nowotworowych u młodej pacjentki.

Wyszukanymi gestami próbował odsuwać lekko pogrubioną kopertę:

        Ach, nie potrzeba, nie potrzeba...

        Państwo sami potrzebujecie...

Jednakże koperty wsuniętej nieco pod akta piętrzące się na skraju ogromnego, wybłyszczonego biurka elokwentny pan doktor nie zwrócił. Młoda żoneczka zapewne moderowała potrzeby...

Głosem i całym ciałem pan Docent wyrażał jednak zadowolenie:

        Proszę, to mój telefon, jutro ok. dwunastej proszę dzwonić...                                        Doktor Roman K. będzie operował żonę jako drugą w kolejności...

Poszedłem na salę chorych podzielić się wiadomościami z Anią, zamartwiającą się i zagubioną w przypuszczeniach na czekającą ją przyszłość. W białej pościeli leżały ogromne, niebieskie, wypalone niewyobrażalnym cierpieniem oczy i nazwisko.

Ania była prawie w całości zjedzona przez chorobę i tylko cud mógł coś zmienić...

 

Zgodnie z zezwoleniem docenta, następnego dnia, punktualnie w samo południe skorzystałem z karteczki z numerem. Prawie, że nie poznałem rozpromienionego głosu lekarza:

        Tylko należy pogratulować!

Tak, tak gratulować.

...

Szkoda, że tak późno pan dzwoni, gdyż wziąłem osobiście żonę na stół jako pierwszą i od dwóch godzin jestem spokojny!

...

To żaden nowotwór, tylko obumarła już ciąża pozamaciczna spowodowała zatrucie organizmu.

W płynącym tak perliście głosie czułem siłę pozostawionej wczoraj koperty.

        Żaden test tego nie wykazywał.

Tak, jeszcze raz pogratulować.

...

Za kilka dni, już z wypisem, zapraszam do mnie, wraz z pana małżonką, do gabinetu. Porozmawiamy...

Lekarz cieszył się z sukcesu przypisywanego swej szczęśliwej ręce i gwieździe, ja zaś wiedziałem swoje:

        Za sukcesem stały godziny wspólnotowych błagań w kaplicy!

To modlitwy zadziałały!

Tam właśnie, u ojców Jezuitów od wielu czwartków przed wystawionym Jezusem wszystko się rozegrało...

 

Przez kilka pierwszych dni po operacji chora była w stanie prawie krytycznym, jednak dokonany zabieg w ostatniej minucie wyratował kobietę od śmierci i umożliwił młodemu organizmowi przezwyciężać zatrucie.

Pan docent Ł. pamiętał o zapraszaniu przed kilkoma dniami, więc oczekiwał w gabinecie z przygotowaną dokumentacją.

        Państwo macie już troje dzieci, prawda..?

Niby pytał, jednak ton głosu nie był pytający…

To oznacza, iż macie już państwo wszystkie dzieci w domu.

Ponieważ pani choroby i przebyte operacje spowodowały niemożność dalszych ciąż!

 

W tej chwili nieważne było dla nas myślenie o planowaniu kolejnych członków rodziny, zaś najważniejszym stało się dziękowanie Panu Bogu za powrót matki do zdrowia i domu. Nie przemawiało do naszej świadomości usłyszane zdanie:

Bo muszę powiedzieć, że więcej dzieci państwo mieć nie będziecie...

 

Gdy w sierpniu 79 r. po powrocie z dwutygodniowych rekolekcji w Rzymie Ania opowiadała o podróżnych dolegliwościach Iwonie, przybyłej do nas z Pielgrzymki Warszawskiej.

Ta krótko rozstrzygnęła sprawę:

        Bo Aniu, ty jesteś w ciąży!...

 

Wybuch śmiechu był reakcją na, w naszym mniemaniu, dowcip gościa i dowcipnie też odpowiedzieliśmy:

         Szykuj się więc bo będziesz matką chrzestną, Iwonko!..

 

I tak się stało- Iwona została mamą chrzestną prawie pięciokilowej Martuni.

Po trzech latach, ta skazana na bezpłodność kobieta, urodziła synka- Piotrka, zaś po następnych trzech kolejnego chłopca- Pawła.

 

A ja nie miałem komu złożyć reklamacji, gdyż docent Ł. zginął w międzyczasie, wraz ze znaną okulistką dr R. w wypadku samochodowym na słynnym z wielu tragedii łuku drogi w pobliżu Gruczna…. 

 

 

graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo