Po ślubie   graf13
Po ślubie graf13
graf13 graf13
209
BLOG

MGŁA- KLECHDY RODZINNE

graf13 graf13 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

       Mgła- saga familijna

 

 

Nie ma świadków czy wersja tragedii sprzed 73 lat, którą chciałbym zaprezentować jest autentyczną. Prawdziwe i niepodważalne są tylko fakty ostateczne. Cała otoczka wydarzenia opiera się jedynie na domniemaniu możliwości i przyczyn równoległych..

 

        1941 10 21- MGŁA

 

           Idący po torach Leon, tak był przybity, że ledwie co zauważał podkłady kolejowe na których stawiał stopy. Miał przed sobą tylko dwanaście godzin do podjęcia życiowej decyzji. Musiał jutro zdecydować w tę, lub w drugą stronę o przyszłości swych dzieci, siebie i oczywiście swej kobiety, która przezornie nie próbowała narzucać swego zdania.

        Cały dzisiejszy dzień był zasadniczo do kitu, ani żadna robota w domu nie trzymała się rąk, ani nie mógł spać przed nocną zmianą na pruszczańskim dworcu, a teraz, jeszcze na dodatek musiał dbać o bezpieczeństwo pociągów przez najbliższą noc.

        Zapewne przez tą ponurą, późnojesienną pogodę.. skwitował przymęczony takim dniem Leon, zbierając się pod wieczór do pracy. Snująca się przez cały boży dzień mgła, w ciemnościach wieczoru spotęgowała się tak, że chyba można by ją nożem kroić, a na wyciągniętej ręce nie dostrzegało się palców. Wyszedł więc z domu prędzej, gdyż wyznawał dewizę: punktualność jest grzecznością królów, i tego tez uczył swoje dzieciaki. Zapewne dlatego w pracy powierzano jemu coraz bardziej odpowiedzialne zadania. Krótko przed samą wojną został dyżurnym ruchu na tej wiejskiej, jednak ruchliwej stacji. Niemcy po wkroczeniu pozostawili go na tym stanowisku argumentując, że przecież on jest pół Polak, pół Niemiec poprzez matkę wywodzącą się w najprostszej linii z osiadłej przed laty, a ściągniętej z Saksonii prawdziwej niemieckiej rodziny. Przez dwa lata udawało się jemu migać z ostatecznym potwierdzeniem pochodzenia narodowościowego.

        Zawiadowca stacji, od kilku miesięcy, powtarzał mu ciągle-

        Słuchaj Leo, przecież jak podpiszesz, to nic się nie zmieni. Przecież tak czy siak jesteś pół Niemcem i tego nie możesz się wyprzeć. A jak nie podpiszesz tej listy, to ja ciebie tu nie będę mógł trzymać i co dasz dzieciakom jeść?

Sam wiesz jaka to jest odpowiedzialna robota z tym transportem, byle kogo też nie mogę wziąć, a tyle razy ci powtarzałem, że mi się dobrze razem pracuje.

Na dobrą sprawę ty się po niemiecku nawet podpisujesz- z "tz" w środku...

        Oj, ciężki był to wieczór. Obleśna mgła nałożyła obowiązek pisemnego odprawiania każdego pociągu, czyli dyżurny musiał iść z pisemnym rozkazem odjazdu do każdego maszynisty, a również zamocować w bezpiecznej od stacji odległości petardy hukowe na szynach tak ustawione, aby maszynista mógł w porę wyhamować skład, czy też swobodnie przejechać przez stację.

        Licho nadało taką robotę.. srożył się dyżurny miotając się z odprawą opóźnionych pociągów:

Na szczęście już niezadługo się to wariactwo uspokoi ... rozmyślał przez moment, aby znów powrócić do frapującego go od tygodni pytania. Nikt nie mógł podjąć decyzji za niego, więc stawiał sobie przed oczyma dorobek ostatnich lat- parę zakupionych mórg kilka kroków od stacji, oraz niewielką gospodareczkę w pobliskim Łowinie, gdzie zamieszkał z żoną i czwórką dzieci.

Właściwie to z dwójeczką zostali, bo Leoś jeszcze w tamtym wrześniu poszedł do niewoli i teraz u jakiegoś Bauera w Bawarii robi, a Janek też nie wiadomo gdzie jest przez tą wojną.

 Oj, wszystko się namieszało, oj namieszało!

Przecie jak podpiszę, to co o mnie pomyśli Stachu? Wyobraźnia podsunęła mu brata zastrzelonego przy Klaryskach piątego września w trzydziestym dziewiątym przez wkraczających do Bydgoszczy Niemców.

Co ja jemu powiem? Że oddał życie w obronie czego? Przecież też w polskim, kolejarskim mundurze bronił polskości...

a dziadowie co pomyślą, że zapomniałem o nich, o ich walkach z różnymi nieprzyjaciółmi kraju?

Zbliżała się dziesiąta i musiał Korecki pędzić za wyładownię, a nawet za stawidło, aby odprawić towarniaka do Laskowic i podłożyć petardy na przeciwnym kierunku- dla pospiesznego w kierunku Piły. Szedł więc po torze, przyświecając karbidówką pod nogi, aby nie zahaczył o jakąś zwrotnicę, bo akurat w tym miejscu było dużo rozjazdów: jak to na wyładowni.. Lampa dużo światła nie dawała, bo przecież przeznaczona była do czego innego- miała przesuwne szkiełka: czerwone- Halt i zielone- jedź więc musiał Leon dobrze pod nogi patrzeć.

Buty stukały na drewnianych podkładach, a mężczyzna wracał do zasadniczego tej nocy osobistego wątku. Wracał pamięcią do radości życia rodzinnego, gdy wieczorem zmęczony siadał z żoną w zadbanym ogródeczku na wkopanej w ziemię ławeczce przy kwiatowych grządkach. Przystrzyżone równo szpalery bukszpanów rozsiewały odurzający zapach olejków eterycznych, w którym chętnie wypoczywał. Wieczorne powietrze często też, niosło skądś melodie harmonii i rechot żab. Zaś nad domostwem uwijały się czeredy jaskółek wyłapując dokuczliwe niemożebnie komary. Niekiedy odpoczywając tak z żoną nagle rzucał zapytanie:

Słuchaj matka, czy koniki polne jeszcze grają, czy wyginęły? Bo ja już ich od dawna nie słyszałem...

Tak, pomimo dopieroco przekroczonej pięćdziesiątki miał problem ze słuchem, niby to słyszał nawet upadającą kroplę wody, ale w środku, w głowie to tak, jakby syreny ogniowe jazgotały i nawet często się zastanawiał, czy tego ktoś obok nie słyszy.

Szedł teraz po tym torze i ciągle rozpamiętywał:

No, Wandzia to przecież dzieciak jeszcze, ledwie piętnaście lat... a i Mechna niewiele starszy, tylko o rok. Więc co ja im dam jeść jak jutro u Leitera w Świeciu odmówię? Przecież specjalnie mnie aż do Kreislandamtu ciągną. Byli wyrozumiali i cierpliwi, przez mamę ponoć. Ale i tak ona tylko po polsku mówiła i nawet tak myślała, bo przecież Heysowie tu całe lata już siedzą.

Doszedł właśnie do otoczonej kłębami pary lokomotywy towarowego. Maszynista pokwitował rozkaz i zagwizdał radośnie włączając parę do tłoków. Koła wpierw w miejscu zabuksowały i pociąg ociężale ruszył w mgłę. Dyżurny zaś zawrócił i zaraz przy semaforze na drugim torze założył kilka specjalnie ustawionych ładunków hukowych, aby maszynista z pospiesznego wiedział, że zbliża się do stacji, ale ma jechać dalej bez zatrzymywania.

Na samo wyczucie mijał domek współpracownika, bowiem mgła szczelnie zakrywała wszystko co się dało. Zrobił jeszcze kilka kroków i prawieże się zderzył z mieszkańcem tej przylepionej do torów chatynki. Pogawędził moment z Bronkiem Spionkiem, który szedł, przez tę mgłę, odpoczywać po wielu nadgodzinach. Zostając sam, znów pogrążył się w swoich okropnych myślach o jutrze.

Ostatnie wagony odprawionego towarniaka zaprzestawały turkotać na sąsiednim torze, gdy myśl jak wbita do mózgu igła poderwała idącego kolejarza.

Przecież Bronek coś mówił o jadącym pospiesznym..

Że już jedzie...

Gwałtownie odwrócił się do tyłu próbując mdłym światłem przebić tuman mgły, gdy stało się to już niepotrzebne. Wypuścił latarnię z dłoni, wyrzucając obie ręce w geście niby to obronnym przed siebie. Było już za późno na wszystko.

Serce uwięzione nagłym strachem przystanęło pod gardłem...

Wcementowane w podkłady, śmiertelnym przerażeniem, nogi nie zdążyły odebrać panicznego nakazu: uciekać!

Nawet myśli nie ukończyły okrzyku: Jezu rat...

Potężny smok z przytłumionymi przez wojenne zaciemnienia ślipiami rozdarł tuman mgły i pędzący dziko przodem pęd powietrza wciągnął stojącego człowieka pod siebie. Tysiące cwałujących ton nawet nie odczuło zawalidrogi, a wredna mgła wytłumiła odgłos pękających kości i darcie ciała.

Maszynista siedzący przy otwartym okienku po usłyszeniu oczekiwanych w napięciu, wybuchających pod kołami petard, z ulgą przymknął napuchłe od wysiłku oczy i nawet nie zauważył przesuwającego się w powietrzu obok parowozu nikłego światełka karbidowej latarni.

Jedynym świadkiem zaistniałej na torze tragedii stał się zegarek kieszonkowy dyżurnego, który pierwszy doznał niszczącej potęgi uderzenia, a którego wskazówki po zbiciu szybki wydusiły na cyferblacie godzinę 22 minut 42.

Od tej godziny dnia 21 października 1941 roku stacja kolejowa w Pruszczu przez kilka godzin, niezauważenie, pozbawiona była dyżurnego ruchu.

 

Nikt również nie dowiedział się nigdy jaką decyzję życiową podjął ten nieszczęśliwy człowiek.

 

 

graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura