graf13
graf13
graf13 graf13
178
BLOG

ŚMIETANKA- Siesta pod dębami

graf13 graf13 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Tegoroczne lato nie było zbyt przychylne dla nas- dziadków, upały musieliśmy przeczekiwać w czterech ścianach mieszkań, aby dopiero wieczorkiem napawać się rzeźwiejszym powietrzem kończącego się dnia.

Prawie każdego wieczoru spotykamy się, podstarzali bydgoscy kumple, w pijalni „Pod dębami” u Stefka. Właściwie to tylko czwartkowe popijanie uważamy za obowiązkowe, w pozostałe dni dopuszczalna jest abstynencja. Przyjaźnimy się prawie od zawsze, zaś z całej grupy urodzonych bydgoszczaków tylko ja się ulęgłem poza, bo kilkadziesiąt kilometrów dalej w głąb Pomorza, ale mój staruszek był rodowitym szwederowiakiem, więc po ojcu przypisuję sobie rodowód urodzonego mieszczucha.  Już nas nieco ubyło, więc staramy się nie zauważać trwałego braku rzucając od czasu do czasu imieniem dawno niewidzianego .

Sam Stefek jest również z dziada pradziada bydgoskim restauratorem, chociaż dzisiaj to zaledwie właścicielem maleńkiej osiedlowej knajpki piwnej, zagubionej w odludnym już fyrtlu. Jeszcze ze dwadzieścia parę lat do tyłu, w trudnych czasach reglamentacji wszelkich dóbr, w tym i piwa, stefkowa pijalnia nigdy nie świeciła pustymi kuflami, bowiem Stefciu umiał z przysłowiowej mysiej dziury wydobyć pełne beki z Kujawiakiem. Złośliwcy syczeli przez zęby, że robi machloje z kimś z Ustronia, z browaru. Inni sugerowali zakup za „polskie dolce” czyli bony w Pewexie całej dostawy na pniu, najważniejsze, że co rusz słychać było miły dla piwoszy odgłos wybijanego wprawną ręką szpunta  i po chwili cudowny syk gazu przy napełnianiu kolejnych pokali.

W okresie chłodów bar „Pod dębami” serwował wspaniałe grzane piwo w różnych odmianach, sam najchętniej sączyłem grzańca mieszanego z Porterem, sokiem malinowym i zaprawianego ucieranym żółtkiem, do którego Szef dosypywał tajemnicze mikstury.

Och, jak po kufelku takiego eliksiru w człowieku krążyła krew?

A jak napływały wspomnienia?

To trzeba tylko samemu przeżyć.

Nie dziwota więc, że Stefciu ma wiernych klientów takich jak my, to znaczy Aloch, Anton, Julek, „małorolny” Jachu, Franc, Kaziorek, duży Maks, Jóchu, Witek czy też ja.

Ostatnie skwarne dnie spędzały pod wieczór więcej spragnionych napoju z pianką niż zwykle, więc mieszkając w pobliżu cieniodajnych dębów przybywałem nieco wcześniej, by rezerwować miejsce dla oczekiwanych kumpli. Ogólnie było honorowane, że nasza paczka weteranów zasiadała przy „własnym” stoliku przy samym szynkwasie, tak usytuowanym, że kolejne szklanice wędrowały rukcug przy spragnionych, bez zbędnego chodzenia. Również sam Stefciu chętnie brał czynny udział w naszych pogaduchach nie zaniedbując przy tym innych klientów.

Mijający już skwar dnia wisiał jeszcze w całkowitym bezruchu powietrza i nawet liście dębu nie szemrały tworząc specyficzną atmosferę do wypoczynku. Siedzieliśmy już w czwórkę, jakoś tak bez ikry do dyskusji, gdy Jachu zwany Małorolnym, wyjął z kieszeni jakiś obrazek, na którym w szklanej miseczce było widać coś białego. Oglądaliśmy toto bez wielkiego zaciekawienia, ot dla zabicia czasu, ale Jachu wypalił:

-Widzita tą śmietankę na wierzchu?

Wzięliśmy jeszcze raz obrazek do oglądania i rzeczywiście, ciut, ciut pomarszczona powierzchnia nie była całkiem biała, ale niby nieco podmalowana na żółto.

- No widzicie, zachciało mi się gęstego mleka, bo to najlepsze na upały, ale gdzie dzisiaj kupisz mleko prosto od krowy?

- Wiecie przecież, że przed laty, moi staruszkowie mieli pare morgów ziemi, z której można było beretem dorzucić do dawnej leśniczówki co ją na kościół przerobili. Jak byłem ksykiem, to matka wyciągała ze studni dzierżę z gęstym mlekiem od naszej Krasuli, chłopaki jakie to było mleko- nożem można było kroić!

A śmietana to wnet na półcala gruba pływała po wierzchu. To było mleko!

Jachu opowiadał tak sugestywnie, aż nam ślinka poleciała na wspomnienie tych specjałów naszej młodości.

- No to poszedłem do paru marketów, bo na pobliskich rynkach mleka już nie uświadczysz, zaś tam wszędzie dają mleko wysoko pasteryzowane- co z takiego możesz zrobić, pewnie zacierke ale nie gęste mleko. Zaryzykowałem jednak i wziąłem liter z naszej bydgoskiej mleczarni i w domu nalałem do tej miseczki co widzieliśta na zdjęciu.

- Moja Piękna zaraz mnie wyśmiała, że pewnie szybciej toto zbęczeje niż się zsiądzie, ale po dwóch dniach kpiła już nieco mniej, bo na mleku pokazało się jakby coś pomalowane.

- Zobaczta jeszcze raz sami.

Popatrzyliśmy więc ponownie, oczywiście uważniej, na obrazek który nam Małorolny przed chwilą pokazywał, jednak nie widzieliśmy żadnego powodu do euforii.

- No to zobaczta tera to!

Na stoliku wylądował kolejny obrazek z miseczką, a zaciekawiony Stefek wnet wszedł na tółbank aby też spojrzeć na pokazywane kolejne zdjęcie.

- Widzita jak zgęstło?

- No i śmietanka się pokazała na wierzchu!

- Pewnie za pare pokoleń to i śmietanka wróci do mleka, bo jak długo można ludziom wmawiać, że 3,2 procentowe mleko nie pokrywa się odpowiednio grubą warstwą śmietany, jeno wygląda jak pomalowane!

Powoli dębowe liście rozpoczynały nocne trele i musieliśmy opuścić gościnne miejsce przemyślając do kogo obecnie spływają tysiące litrów smakowitej śmietanki...

Zaoszczędzonej śmietanki...

Codziennie spływają...

 

 

.

 

Zobacz galerię zdjęć:

widoczna smietanka
graf13
widoczna smietanka
graf13
graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości